Tłumaczenia internetowe stały się niezwykle popularne. Za pomocą kilku kliknięć, możemy w internetowym translatorze tłumaczyć niemal wszystko. O ile potrzebujemy konkretnego wyrazu, to najszybszy sposób na jego zdobycie. Starajmy się korzystać jednak z pomocy sprawdzonych, uznanych słowników.
Słowniki tego typu stale wiodą prym. Pozwalają na przetłumaczenie wyrazu bądź też zwrotu, na kilka języków jednocześnie. Charakteryzują się bardzo szerokim zasobem słów (niemal identycznym dla każdego języka). Warto mieć jednak na uwadze ogólne rozbudowanie tego typu pomocy. Czasami, niekompletne tłumaczenie może prowadzić do błędów (ciężkich do wykrycia przez twórcę słownika). Przykładem może być tu translatica, PONS lub też znany na całym świecie tłumacz Google.
Metoda ta przysparza większych problemów (nie są tak popularne w wyszukiwarkach). Pozwala jednak na dokładne i rzetelne poszerzenia słownictwa (zwłaszcza specjalistycznego). W zależności od języka, naszym oczom ukaże się większa bądź mniejsza ilość propozycji. Ciekawym rozwiązaniem jest na przykład tłumacz Tech-Dict, stworzony na potrzeby tłumaczeń technicznych.
W wypadku tłumaczeń rozległych, kłopotliwe okaże się wyszukiwanie całych fraz. W niektórych językach tymczasem, istnieje cały szereg wyrazów łączących się w przydatne składnie (na przykład angielskie idiomy). Dobry słownik, powinien zapewniać nam dostęp do tych wyrażeń. Znaleźć możemy je między innymi, dzięki translatorowi ingless bądź też anglobook.
Wersje papierowe słowników pamiętamy z czasów naszego dzieciństwa. Jest to obecnie rzadko eksploatowana forma. Słowniki tego typu, charakteryzuje między innymi długi czas wyszukiwania. W zabieganym tempie XXI wieku, to bardzo istotna wada.
Artykuł napisany dla Portalu Twardy Orzech przez doświadczonego tłumacza angielskiego – Jana Kobyłkę.